menu close menu

15. Rocznica odejścia do Domu Ojca Jana Pawła II

Dzisiaj 15 rocznica odejścia do Domu Ojca św. Jana Pawła II. To niestety po raz pierwszy od 14 lat nie spotkamy się w godzinie Apelu Jasnogórskiego. Przez minione lata, gromadząc się w tej świątyni każdego 2- go dnia miesiąca, podejmowaliśmy refleksję nad nauką Jana Pawła II, ale także wypełnialiśmy Jego prośbę, którą wypowiedział przed obliczem Pani Kalwaryjskiej: „Módlcie się za mnie za życia mojego  i po mojej  śmierci”, oraz tę zapisaną w TESTAMENCIE : „Wszystkich proszę o przebaczenie. Proszę także o modlitwę, aby Miłosierdzie Boże okazało się większe od mojej słabości i niegodności”.  Wezwania te odczytaliśmy jako nasz moralny obowiązek, któremu w sposób szczególny chcieliśmy  uczynić zadość.   Co miesiąc modliliśmy się tutaj za Niego i prosiliśmy Dobrego Boga, aby Jego Sługa został rychło włączony do grona świętych i błogosławionych. I tak się stało ! Prośby nasze i całego Kościoła zostały wysłuchane. Potem podjęliśmy refleksję nad Jego Nauką.
Polecamy obejrzeć muzyczną impresję o życiu Jana Pawła II w wykonaniu Golec Orkiestry:

PROSZĘ KLIKNĄĆ  LINK : https://www.youtube.com/watch?v=tgN4v4REo90

W  dzisiejszy dzień katolicy po raz kolejny przyglądać się będą  ostatniej lekcji Jana Pawła II, która  mówi  o drodze bólu, cierpienia i umierania.  Oto 15 lat temu dla Jana Pawła nadszedł czas nauczania przez milczenie i spoczywanie na łożu śmierci. I ta katecheza umierania wielu z nas nauczyła więcej, niż słowa Papieża. Pokazał nam wszystkim, jak umierać z krzyżem. To była najpiękniejsza lekcja, jakiej udzielił nam odchodzący papież. To była lekcja umierania. Bo Służyć do końca jest pięknie!
                     Upadek i powstanie do zajęć! Można by było zapytać: co Cię stawiało na nogi, Ojcze Święty? Co Cię pchało do spełniania Twojej misji? Co nakazywało Ci nie liczyć się ani z wiekiem, ani z chorobą? To właśnie powiązanie, którego dokonał Chrystus: cierpienia z miłością. To  jest odpowiedzią na zagadkę Twojego  życia i posługi. Odpowiedziałeś Chrystusowi za przykładem św. Piotra trzykrotnie: TAK, kocham!  I właśnie ta miłość do Chrystusa i Jego Kościoła napędzała Cię niejako od środka, by kochać cierpiąc i by cierpieć kochając. To właśnie ta miłość sprawiała, żeś każdego dnia podnosił się z łóżka i stawał przy ołtarzu, by sprawować Eucharystyczną Ofiarę. Ta miłość pchała Cię do tego, by z okna szpitalnego, chociaż popatrzeć z miłością na ludzi i stamtąd udzielić im apostolskiego błogosławieństwa.

Zauważono słusznie, że w jego chorobie ukazał się  symbol ludzkiego losu: był aktorem, a skazany został na milczenie. Był narciarzem, a poruszał się na wózku inwalidzkim. Był następcą rybaka Piotra, na którym jak na skale stanął Kościół, a wstrząsany chorobą Parkinsona, drżał jak kruche szkiełko. Ten  wysportowany i doświadczony w chodzeniu po górach człowiek oddał  Bogu na ofiarę również swoje nogi i traci prawie całkowicie zdolność poruszania się o własnych siłach. Spokojnie przyjął kolejną misję powierzoną mu przez Boga: ewangelizowania swoją fizyczną słabością.   On już w Teatrze Rapsodycznym w Krakowie nauczył się, że w sztuce postawa ciała jest  tak samo ważna jak słowo. Więc „grał” na scenie świata misterium wierności Chrystusowi. Do końca! I wreszcie na koniec, aktor dla którego słowo mówione jest sensem życia, przestaje prawie zupełnie mówić. Komunikuje się z wiernymi tylko za pomocą gestów. To wystarcza, bo prawdziwa miłość nie potrzebuje wielu słów czy gestów. Wystarczą bardzo proste. Był przybity do swego fotela, jak do krzyża, z którym się nie rozstaje. Ten, którego zwano wcześniej „atletą Boga”. Bo Służyć do końca jest pięknie!

Barbara Ludorowska

TAK BYŁO!, TAK BĘDZIE, GDY MINIE CZAS ZARAZY!


__________
2 kwietnia 2020 | Aktualności